Hibinimus – an attentive observer, investigator, guardian of the last contact, Charon of modern times, who with one signature enlarges the dead register.
12-07-2022
Życie... spacer po ruchomym piasku chwil... Żyjemy, jakbyśmy nie mieli umrzeć, umieramy, jakbyśmy nigdy nie żyli. I, jak dzikie zwierzę, dopada nas bardziej lub mniej oczekiwanie ta jedyna w całym życiu chwila.
Życie... spacer po ruchomym piasku chwil... Żyjemy, jakbyśmy nie mieli umrzeć, umieramy, jakbyśmy nigdy nie żyli. I, jak dzikie zwierzę, dopada nas bardziej lub mniej oczekiwanie ta jedyna w całym życiu chwila. Śmierć. Nie ma powodu byśmy okazywali jej miłość, nienawiść bądź podziw. Jest. I zmienia w zgodzie z odwiecznym porządkiem wszechświata, życie człowiecze, tych, których ona dotyka, w chwilowy chaos. Chaos myśli, zdarzeń, uczuć ... I tenże chaos nieoczekiwanego odejścia, obraz tragicznej skargi i żałoby wdziera się w głowę ostatniego towarzysza i rozwierca ją ferią kształtów i barw - zastygłych myślokształtów. Zanim rzeczy i sprawy odzyskają swój codzienny, realny kształt zastygają w bezkształcie plam, kolorów i znaczeń.
- Sztuka. Czym dla ciebie jest?
- Sztuka jest sztuczna, już z samej nazwy. Żywe i prawdziwe jest życie, to które widzimy oczami, czujemy palcami, nosem. Po co je odwzorowywać? I tak pierwowzór, model jest niedoścignionym, niemożliwym do skopiowania dla ludzkiej ręki i umysłu wzorem piękna. Wystarczy je kontemplować, podziwiać. Ono jest doskonałością samą w sobie. Zostało już stworzone. Toteż sztuka nie powinna pełnić tylko i wyłącznie funkcji odwzorowującej, kopiującej poszczególne fragmenty naszego tu bytu. W pokoju wisi obraz: gałąź bujnego bzu, który nie drży na wietrze, nie siada na nim pszczoła, nie pachnie. To jest martwe i sztuczne. Dla mnie sztuka, malowanie jest śladem, opowiadaniem o tym, co przychodzi z zewnątrz, jest reakcją na to, albo też manifestacją emocji, przejawem niezrozumienia, błądzenia, szukania.
- Twoja sztuka nie ilustruje życia.
- Zapytałbym co życiem nazywasz, ale chyba zrobiłoby się lekko nie na temat i na niczym mogłaby stanąć długa dyskusja. Toteż powiem krótko, wiem, podkreślam, wiem, śmierć nie jest końcem, jest przejściem ……. w obszar, który jest ciągle zagadką.
- Powiedziałeś, że wiesz. Skąd?
- Ryzykuję sporo, ale powiem to - Od nich, nie odchodzą tak natychmiast. …………, czasem chcą coś powiedzieć, pomóc, podpowiedzieć. Starczy.
- Jakiś przykład?
- Umiera dziecko. Najmłodsze. Rodzice dziwnie spokojni. Siadam na krześle, przy oknie. Rozmawiam z ojcem o tym, o tamtym …, że gorąco, że drożyzna w sklepach. Jest lato, drzwi wejściowe są otwarte, robi się przeciąg. Na opartej o stół mojej ręce, w której trzymałem długopis, zatrzymuje się zdmuchnięta z parapetu niestarannie złożona, obdarta strona z jakiejś gazety. Coś każe mi zerknąć. A tam artykuł … Przyczyna śmierci dziecka stała się dla mnie w jednej chwili oczywista. Zostało tylko zwrócić uwagę śledczych. No i co? Przypadkiem tam usiadłem, przypadkiem ręka zatrzymała tę akurat kartkę? Nie ma zbiegów okoliczności, są wskazówki, sygnały … stamtąd, spod czapki-niewidki kogoś, kto jeszcze w jakimś stopniu czuje się uczestnikiem rozgrywających się wokół jego zwłok zdarzeń i chce coś wykrzyczeć.
- Wspomniałeś o tym, że odchodzą w nieznane nam, tajemnicze zaświaty i mówiłeś też, że wiesz, że jakoś się z tobą komunikują. To dlaczego są tajemnicą? Jedno z drugim się nieco wyklucza.
- Absolutnie nie. Mówiąc najprościej - dopuszczam wersję, że niektórzy z nich mają potrzebę/konieczność określonej ingerencji w rzeczy i sprawy świata tego i robią to na możliwe sobie sposoby. Ale to chwilowe, potem wchodzą w inny wymiar, gdzie realizują następny etap swojego istnienia. I ten etap jest już dla mnie zagadką - organizacja i sposób ich życia duchowego, tam gdzieś we wszechświecie. Szukałem, myślałem, analizowałem, weryfikowałem rozmaite doktryny, systemy wierzeń, filozoficzne orientacje. Jak Kochanowski swojej Urszulki szukał w przestrzeniach różnych systemów światopoglądowych, tak i ja płynąłem w towarzystwie Charona czy Walkirii do mitycznych krain umarłych: Walchalii, Folwangru, Pól Elizejskich, Asfodelskich, Tartaru, Pól Jaru … gdzie ja nie byłem (śmiech).
- I jakie wnioski?
- Że nie o śmierć chodzi, ale o stosunek człowieka do niej. Dążę, pragnę, żeby jak Sokrates, cieszyć się, kiedy nadejdzie.
- Cieszyć się?
- To właśnie ten stosunek. Zadowolony z siebie świat lansuje kult młodości, pięknego ciała, rzeczy, etc. i jakoś nie jesteśmy od tego szczęśliwsi. Co, kiedy tracimy smukłą sylwetkę, jędrne ciało, włosy, wigor? Czy już nasze życie pozbawione jest atutów, warunkujących satysfakcjonujący byt? Może zdarzy się tak, że mądrość, zmierzanie do prawdy, będą przynajmniej na tej samej półce.
- Jesteś twórcą ”od wielkiego dzwonu”.
- Tak, biorę pędzel, gdy wewnętrzny kocioł kipi, gdy wewnętrzne napięcia są nie do wytrzymania, spać nie można. Moje obrazy to połączenie uczucia i kształtu, materii konkretnej i tym samym realnej z figurą niebędącą znakiem umownym, ale ucieleśnieniem wyobraźni. Treść moich malowideł, to tak naprawdę mój mentalny byt w swojej najbardziej elementarnej postaci. Cóż, najczęściej posępny i najczęściej odarty ze swoich uroków, nawet tych iluzorycznych, czasem uspokojony, a nawet pogodny, ale zawsze pulsujący moim nastrojem, myślą. Jestem posłuszny jednemu prawu: własnej wyobraźni, własnym emocjom i własnym przeżyciom. One doświadczają wspomnianego już chaosu - ucieleśnionego w mroku, w groźnym ścieraniu się ludzkich popędów, agresji, okrucieństwa. To one mieszają moje farby, uginają rękę. Ten chaos i wypełniające go krzyki stają się treścią moich obrazków. Drogą eliminacji i porządkowania powstają kształty bardziej wyciszone, uładzone. Mają pełnić jedną funkcję: być zapisem i wyładowaniem moich emocjonalnych doświadczeń.
- To już swoisty nadrealizm, coś jakby teoria czystej formy Witkacego…
- Odbiorcy, jeżeli czują taką potrzebę, mogą szufladkować moje malowanie, jednak nie ma to wpływu na kierunek i charakter mojego sprawstwa. Ani ja, ani moje prace to nie złota moneta, nie muszą się wszystkim podobać i do wszystkich trafiać. To jak z wierszem - jeżeli sposób przeżywania poety jest spójny, zbliżony do czucia odbiorcy - jest komunikacja. Jeżeli różnią się - komunikacji nie ma.
Our mind has an intellectual level where principles, rationality, logic and objective cause-and-effect relationships rule. In this space of the mind we operate with the arguments of common sense. This space does not provide us with "senseless" anxiety, "unfounded" fears, or "unjustified" horror.
Hibinimus' Creation is a embodiment of a lack of compromise with life and world as they are. Dominated by materialism, duplicity, hate and evil.
Hibinimus decided to bring his work to a wider audience. Until now, he has treated the creative act as a personal, intimate activity, with the results seen only by relatives and friends. Hibinimus is a doctor working in extraordinary conditions. He acts as a coroner, performs forensic examinations and autopsies, writes reports on acts of violence. He is a committed observer of past misfortunes, sees their consequences and discovers the truth. Constant exposure to death, crime, harm and suffering can change perceptions of the world and people. His deceased patients demand justice, so he represents them in the world of the living. The dead live not only in the memory of their loved ones. Their silent scream, the expression of their stilled eyes does not allow to forget them.
This website uses cookies. By using the website, you consent to the use of cookies in accordance with the current browser settings.
Copyright © 2022 Hibinimus. All rights reserved